poniedziałek, 21 listopada 2016

Już wiem, mój pies czuje!

Nigdy nie myślałam o tym jako dobrej zabawie. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, żeby spróbować z moim burkiem. Nigdy nie miałam chęci i zapału, uważałam, że mój pies ma "ślepy nos" i w życiu nic, a co mówić kogoś, nie wywęszy. Oczywiście mowa o tropieniu. Teraz wiem jak bardzo się myliłam...



Zaczęło się niewinnie, miał być spacer ze znajomymi z miasta oddalonego o ok.30 km od nas, ktoś rzucił pomysł, żeby zaprosić Lidkę, która już dłuższy czas tropi z Baco (i widać, że wie co robi ;) ). Na początku ten pomysł w ogóle mi się nie spodobał. No bo gdzież, Czaki i praca nosem? Chyba w snach. Raz, że na pewno nie da rady znaleźć pozoranta, dwa, że na pewno obszczeka pozostałe psy. Do końca nie wierzyłam w możliwości mojego potwora. Sceptycznie (żeby nie powiedzieć negatywnie) nastawiona pojechałam z siostrą w umówione miejsce, trafiłyśmy bez problemu. 
Las i woda, trochę pochmurno i mokro, od czasu do czasu coś pokropi, spory wiatr. Pierwszy w kolejce tropi Lucjan, potem Czarek i w końcu przychodzi pora na Czakiego...


Pozorant: Mery, najpierw motywuje na siebie Czakirsona, pies najarany na max'a (WOW :O ), oddala się wołając rudego po imieniu, chowa się i czeka. Ruszamy. Psisko idzie śladem, z nosem przy ziemi, jest już prawie przy Mery... ale nie, przestrzela ślad. Myślę, sobie w duchu, no ładnie, wiedziałam, że tak będzie... Ale Czaki zaskakuje wszystkich i robi szybki zwrot, wraca do miejsca, w którym urwał mu się ślad i... pięknie znajduje naszą zgubę! Ja zbieram szczenę z ziemi, czuję się w ogóle niepotrzebna, jak zbędna rzecz na końcu linki, w końcu psisko poradziło sobie samo, bez mojej pomocy :P W międzyczasie powtórka, kolejny ślad motywacyjny i znów sukces :D Potem reszta grupy i spacer relaksacyjny dla ekipy. Co najlepsze, że oprócz skomleń, przy dużym podnieceniu, Czakinambuł nie wydał z siebie innych odgłosów (czyt. nie szczekał na swoich współtowarzyszy)



Następny tydzień, kolejny trening, tym razem w naszym lesie. Czaki znów spisuje się świetnie, jest ładnie nakręcony na pozorantów, ładnie tropi, przy ziemi, nie górnym wiatrem, jeśli przestrzeli trop to szybko wraca do ostatniego miejsca, gdzie było czuć zapach. Jedynym problemem jestem ja, która daje mylne znaki (np. blokuję go: kiedy on chcę wrócić, ja swoim ciałem - stojąc na wprost niego - blokuję mu możliwość powrotu, mówię wtedy "tam nie", a jednak nos podpowiada co innego), ale to wszystko z czasem do opanowania, zwłaszcza, że podczas śladu wszystko dzieje się z prędkością światła. Jak to Lidka powiedziała, masz szybkiego psa, to i ty musisz być szybka. Na razie jest trudno, trzeba ogarnąć obracanie się w odpowiednim momencie, gdy pies przystaje, trzymać linkę, popuszczać ją, zaraz znowu zwijać, uważać, żeby nie stracić gruntu pod nogami, nie wykuć sobie oka w gąszczu krzaków. Ale co się dziwić na drugiej jeździe podczas nauki jazdy samochodem, też nikt nie był orłem, i gdyby nie instruktor, zapewne większość zapomniałaby jak odpalić samochód i ruszyć :P 


Nasza grupka tropicieli: Czaki, Czarek, Baco, Hippis, Daim, Livai, Axel i Lucek 
Mam nadzieję, że nasze treningi będą w miarę regularne, bo tropienie to naprawdę świetna zabawa, zarówno dla mnie, jak i dla Czakiego, który staje się pewniejszy siebie, i bardziej używa nosa ;)



środa, 17 sierpnia 2016

Nowa fucha Czaksa

Tak śledzę blogi innych psiarzy i po prostu jestem pod wrażeniem, że mają tyle zapału do pisania. Ja, niestety, ciągle walczę ze swoim lenistwem, myślę, że w przyszłości posty będą częściej. Ale dziś krótko, zwięźle i na temat. ;)

Może na początku wspomnę, że naszymi dobrymi znajomymi są Hippis, Livai i Lucjan. Często spotykamy się na wspólnych treningo-spacerach.  Niedługo będzie okazja przedstawić całą bandę.




Na razie zacznę od końca, przedwczoraj zrobiliśmy trening frisbowy. Tak, "świetnie" mi szło ;) Pomimo to Czaki bardzo się wkręcił, i choć nie łapał w spektakularnych wyskokach, to memłał je z ziemi. Co najlepsze przynosił mi je tuż pod nogi - nie musiałam daleko chodzić, bo co się ruszyłam w stronę dysku, pies już był przede mną i niósł frisbiacza :D 




Oczywiście, takim kursowaniem, w te i we wte (tak to się piszę ? ), długim spacerem i w sumie wczesną porą - trening zaczęliśmy o 7 rano, co w wakacje nie zdarza się często, pies w domu padł ;)
No to, już nie będę Was katować, myślę, że po moim powrocie z wakacji, jakaś notka się pojawi, wszak to będzie termin odbioru szczeniaka ;)




Do napisania! ;)


czwartek, 28 lipca 2016

Moja pora!

Przyszedł czas i na mnie. Co mnie skłoniło do rozpoczęcia blogerskiej działalności? W sumie... chyba moja próżność. Tak, mam za dużo wolnego czasu :P

Może zacznę od tego, że to będzie zwykły blog, o zwykłym życiu, moim i moich psów. Od razu zastrzegam sobie prawo do wrzucania postów o moich kotach, żebyście potem nie byli zdziwieni ;)

Czaki
Mój pierwszy, najukochańszy pies. Zarazem uwielbiam go i nie cierpię. Mój Książę Kaczy Móżdżek, ma swoje humory, i po prostu, jeśli nie chce czegoś robić, to tego nie zrobi.



Axel
Czyli golden retriever czystej krwi ;) Młody ma dopiero 10 tygodni, więc zbyt wiele o nim nie mogę powiedzieć. To co już można zaobserwować to: dobry aport - bierze wszystkie przedmioty w pysk (metal, drewno, kamień....), fajny kontakt wzrokowy, inteligencja.